poniedziałek, 6 lutego 2012

Nie idzie się zgubić


Komunikacja miejska w Norymberdze zaczyna mi się naprawdę podobać. W swojej skali wystawiam jej 4+, w skali Dutkiewicza pewnie byłoby to osiem bo o tyle długości to co tutaj przerasta stolicę dynamizmu. Główną różnicą od tego co jest nad Odrą to węzły. Na węźle w Norymberdze nie idzie się zgubić wystarczy poszukać literki S jeśli szukamy szybkiej kolejki, R jeśli pociągów regionalnych, U jeśli szukamy metra i Tram jeśli szukamy tramwaju. Autobus możemy znaleźć pod napisem Bus. Wszystko to tworzy przyjemnie brzmiący skrót SRUTB i od razu poprawia mi humor. No to SRU chciałoby się powiedzieć. W Norymberdze po wysiadce z metra już na jego peronie, najczęściej na wprost od wyjścia mamy informację o najbliższych odjazdach komunikacji naziemnej. To tak jakby przy wyjściu z Galerii Grunwaldzkiej lub Dworca PKS wisiał ciekłokrystaliczny wyświetlacz z informacją czy mamy już gonić na tą 16stkę czy możemy jeszcze poczekać. Na razie szesnastka nie jeździ i wyświetlacze są tylko na peronie, kiedy już sami jesteśmy w stanie zorientować się czy te pudło co zakopciło i odjechało to nasz autobus.
Gdzie nie spojrzysz tam wiesz gdzie iść.

Jeśli szukasz tramwaju to w prawo

Wszystko jest rozrysowane tak, że nie idzie się zgubić

Na stacji Schweinau.

Informacja pasażerska na peronie metra

W Poniedziałek też musiałem zakupić kolejny bilet siedmiodniowy i znów się udało go zakupić za pomocą karty VISA. W razie jakby się nie udało to na dworcu jest Kundencentrum, które posiada wszystko co jest pasażerowi do szczęścia potrzebne.
Biuro Obsługi Klienta na dworcu głównym

Automaty do sprzedaży biletów

Po pracy do Norymbergi pociągiem przyjechał pan Busfarer. Oczekiwanie na niego wypełniło mi obserwowanie pasażerów przewijających się przez norymberski dworzec główny. Nie podejmuję się oceny czy jest ich więcej niż na głównym w remoncie we Wrocławiu ale faktem jest, że trochę pasażerów się tu przewala. Patrząc na statystyczną próbę mieszkańców okolic to by się Hitler załamał, żółci, biali, czarni i w różnych odcieniach tych kolorów. To już nie jest najbardziej niemieckie miasto w Rzeszy. To jest konglomerat Turków, Niemcow, Jugoli i wszystkiego tego co można znaleźć na świecie. O wiele więcej sztuk wśród tej "niemieckiej" młodzieży robi ze sobą takie rzeczy, że u nas uznani byliby za pomyleńców. Nie twierdzę, że u nas nie ma ludzi ze złomowiskiem na twarzy, zielonych włosach i co tam inwencja twórcza przyniesie ale jest ich w Norymberdze więcej. Natomiast mniej jest dresów, hiphopowców a szalikowcy to gatunek zupełnie nieistniejący.
Po przyjeździe gościowi postanowiłem pokazać to co ma Norymberga czyli metro, autobus i tramwaj w pigułce bo pogoda nie nastrajała do większych plenerów. Na początek metro bezobsługowe na U2 i dojazd do węzła Rothenbach, tamże rekonesans i przesiadka na jakieś podrzędne 67. I tym 67 się wpieprzyliśmy jakiś taki mega korek. No cóż trzeba było do tego Fuerthu pojechać metrem (U2+U1), czasowo by wyszło podobnie a na pewno bardziej przewidywalnie. Z Fuerthu do Norymbergi wróciliśmy normalnym metrem U1 a po tym zaliczyliśmy tramwaj do miejsca spożycia najlepszego Duruma w mieście. Po Durumie skończyliśmy na browarze w irlandzkiej knajpie. Bez ofiar.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz