czwartek, 16 lutego 2012

Trochę śniegu na początek


Dzisiaj był czas na zdjęcia bo do pracy mam na 22gą. Po wyjściu z hotelu zauważyłem, że spadło tu trochę śniegu. Nie, że dużo. Trochę, to znaczy taki poziom pół metra i jest go gdzie jeszcze odgarniać. Po wypełznięciu z hotelu skierowałem się na przystanek przy dworcu kolejowym ale dość długo nie mogłem znaleźć gdzie odjeżdża 16stka, którą planowałem pojechać. Finlandia to nie Niemcy, gdzie wszystko jest podane na tacy. Tutaj trzeba podreptać i koniecznie pomachać bo inaczej się autobus nie zatrzyma. Do autobusu wsiadamy przednimi drzwiami a wysiadamy resztą po naciśnięciu przycisku. Lwią część taboru stanowią sztywniaki co nie jest dziwne patrząc na sytuację drogową. Wchodzenie bokiem w przystanki, robienie ślizgiem zakrętów czy szuranie to tu normalka. W Finlandii w zimę panuje cisza (śnieg tłumi dobrze hałas) ale gdy zbliżamy się do skrzyżowania to słyszymy szzszszszszzszsz.... te szszszsz to efekt tarcia opon (często z kolcami) o nawierzchnię (często posypaną żwirem). Tutaj nikt się "nie pierdoli" bo śnieg to dla nich normalka. Więc tak szurając i ślizgając się dojechałem gdzie miałem dojechać i zauważyłem, że pomimo obfitych opadów ruch na drogach odbywa się płynnie i nie ma tak, że 703 nie przyjechało przez pół godziny albo i dłużej. Gdyby tyle śniegu spadło we Wrocławiu to byłaby to klęęęska czyli w języku Czumy utrudnienia.
Lekkie utrudnienia na drodze
Po pozaliczaniu kilku autobusów, zrobieniu paru zdjęć oraz stwierdzeniu, że już 14:30 więc ma prawo się ściemniać udałem się do marketu na zakupy gdzie padłem porażony cenami. Przykład: Diesel: 1,60EUR, Chleb 1,1-3EURo, sok od jednego jurka w górę, piwo - 2EUR. Nie, żeby to było dla mnie zaskoczenie ale to nie są tanie Niemcy. A mówią, ze tu się zarabia mniej niż w germanii. Jak żyć premierze?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz