sobota, 4 lutego 2012

Mamy cię!

Dzisiaj był czas na zrealizowanie niecnego planu. Plan o kryptonimie "mamy cię" miał założenie proste: nawiedzić jednego gastarbajtera gdy spodziewa się tego jak najmniej. Mój polski informator ustalił wszelkie niezbędne informacje i mi je należycie przekazał więc spokojny wsiadłem do porannego ICE do Monachium. Nie wiem czy ja wyglądam na tambylca ale jakieś dziewczę zaczeło mnie się pytać o to jak dojść do Sbana. No luudzie!! O takie rzeczy w Niemczech pytać, przecie wystarczy popatrzyć prosto i na pewno się znajdzie zieloną literkę S i odpowiednią strzałkę.
Wnętrze dworca kolejowego w Norymberdze

 Bo taka jest informacja pasażerska tutaj... wchodzi w oczy, sama. Później nastąpila przesiadka na regionala i wysiadłem równo o tej godzinie o której miałem dojechać tam gdzie miałem być. Oczywiście dworzec autobusowy w Dachau znalazłem bez problemu, po prostu jest przed Dworcem kolejowym i to w kierunku "do miasta" a nie dokładnie odwrotnie jak to jest we Wrocławiu. Tam znalazłem namierzany obiekt ale nie planowałem się tak wczesnie ujawnić. Dworzec kolejowy - tu zbyt łatwo spotyka się turystów. Obliczyłem, że jak pan busfarer pojechał na 722 to ja zajdę go od tyłu idąc jak 720. Co do słuszności planu upewniłem się studiując schemat zbiorkomu, który znajduje się na każdym przystanku (nie dodam, że w przeciwieństwie do Wrocławia).
Przystanek w Dachau w wersji mini

Przystanek w Dachau w wersji maxi

Udałem się na spacer i znalazłem przystanek w lesie - idealne miejsce. Pan "busfarer" jak mnie zobaczył to załączył mu się banan od ucha do ucha! Ha! To się nazywa niespodzianka. I tak na 722 zaliczyłem dwa kółka... przez dworzec, przez uliczkę, osiedle, ulice asfaltową, ulicę brukowaną, w górę, w dół, w lewo i prawo no i szpital. Cmentarza nie zauważyłem. Ale cmentarze to już odwiedzałem tramwajami w Norymberdze więc nie było ich mi brak. Później pan Busfarer miał przerwę to udaliśmy się do jego mieszkania a później na kebaba do jakiegoś markieta. Z markietu ledwo zdążyliśmy na dworzec by tam zająć miejsce w 720 i zrobić to samo co na 722 tylko w odwrotnej kolejności.
Autobusy Stadtwerke Dachau co 20 minut spotykają się przy dworcu kolejowym

Czasem do nich dołącza takie coś

Dobra czas napisać, czym w Dachau się jeździ. A jeździ się bardzo przyzwoicie pojazdami marki MAN. Są starsze sztuki NL202 i nowsze NL263. My ujeżdżaliśmy te drugie, które były technicznie bez zarzutu. Grzały (w przeciwieństwie do wrocławskich gniotów), koło kierownicy kręciło się łatwo (w przeciwieństwie do wrocławskich gniotów) co było często wykorzystywane, nie kopciły (w przeciwieństwie do wrocławskich gniotów) i ich dwunastolitrowe silniczki pchały je całkiem żwawo pod górki (w przeciwieństwie do wrocławskich gniotów). Sztuki poza tym, że trochę już wypierdziane i otarte wewnątrz i zewnątrz to tylko brać i jeździć. Pasażerowie na pewno doceniliby wymianę naszych złomów na takie coś. Nie wiem ile kółek tym przepozakabinowałem ale było tego trochę i co chwila dworzec i dworzec. W międzyczasie udałem się na plener i zakupy do Netto.
Starówka w Dachau brzydka nie jest

Jak wyżej

Schemat sieci Stadtwerke Dachau

Znane uszkodzenia na autobusach oznaczane są pieczątką

Ta monotonia komunikacji w Dachau jest wciągająca. Stały dwudziestominutowy cykl i wszystko powtarzalne w nim, nawet autobusy się mijają w tych samych miejscach co z kolei powoduje powstanie czegoś takiego jak mechanizm samokontroli u kierowców. Jak się mijam w nieplanowym miejscu to oznacza, że albo jestem za późno albo za wcześnie albo to samo ma mijający się ze mną. Dla pasażerów same korzyści. Można byłoby zrobić tak dowozowe linie na Psiaka wraz z pociągiem do miasta czy Leśnicę ale po co? Niech się uczą barany rozkładu. A tutaj jest cykl przez cały dzień i pasażer nie musi się interesować, kiedy kierowca ma zmianę i przerwę jak na 331 gdzie po siódmej rano jest 06, 21, 36, 51 i... 8:12 i 8:17 a co - ważne by było inaczej. Po zakończeniu pracy udaliśmy się do Monachium gdzie zająłem miejsce w ICE, pani dała sygnał odjazdu i nic się nie stało bo pociąg jak stał tak stał. Tak sobie staliśmy jeszcze przez godzinę będąc informowani, że zaraz pojedziemy. No cóż niemiecka technika nie daje czasem rady ale później konduktor rozdawał każdemu "Fahrgastrechte-Formular", który ma niby zapewnić pasażerom rekompensatę... inny świat. Przez to opóźnienie ICE zamiast tramwajem to do hotelu wracałem U2 i później 5 minut na piechotę. To się nachodziłem. Taken from transport.wroc.bizTaken from transport.wroc.bizTaken from transport.wroc.bizTaken from transport.wroc.biz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz