środa, 8 lutego 2012

Zatramwaj


Zakończyliśmy robotę w robocie. Teraz w sumie została nam obserwacja tego co narobiliśmy więc zdeczko zrelaksowany opuściłem statek i udałem się na zaliczanie brakujących kawałków metra i tramwaju. Przejechałem się najpierw najnowszym odcinkiem U3 do pętli Friedrich Erhard str a później czwóreczką do pętli Gibitzenhof. Tak sobie jeździłem i podczas podróży wagonem 1110 zaliczyłem klasyczny resecik. Motorniczy wyłączył swój wehikuł, wygasił światła, pogrzebał coś w szafie za kabiną i zaświecił je ponownie i pojechał. Całe zdarzenie zostało skwitowane przez jakiegoś dziadka czymś w rodzaju "dizewagenkaput" po czym ów dziadek zaczął nawiozywać konwersację ze mną. Toś se chłopie kompana do niemieckich dysput wynalazł. Złożyłem coś w stylu "zer kalt luft" i "czus" i oddaliłem się na najbliższym przystanku.
Podczas licznych przesiadek towarzyszących zaliczaniu mam okazję oceniać wizualnie stan krzyżownic, rozjazdów i całego tego złomu po którym jeżdżą tramwaje. Kurcze jak oni to robią, że pomimo eksploatacji pudeł na sztywnych wóżkach dają radę tak utrzymać swoje tory w takim stanie. No i nie zamykają do tego połowy sieci na stałe - podczas mojego pobytu nie widziałem żadnego zatramwaju i żadnego remontu. Cudotwórcy.
Jednak jako miłośnik postanowiłem taki zatramwaj zobaczyć i zobaczyłem go na pierdolniku na zdjęciu. Oznaczony był numerem linii tramwajowej i kursował na całej jej długości. Nie dwa przystanki do Wodan strasse jak by nakazywała wrocławska logika.

Rzeczone zdjęcia z pierdolnika:
Taken from transport.wroc.bizTaken from transport.wroc.biz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz